wtorek, 15 listopada 2011

Trzy dni w Bieszczadach 10.2011 czyli dzień drugi

O ile w w pierwszym dniu można było mieć jeszcze wątpliwości, czy to jeszcze jesień (do pewnej wysokości lało, sypało wyżej), czy już zima, to w drugim dniu mieliśmy już na pewno pełnowymiarową zimę z zamieciami i zawiejami.
Znowu ze względu na warunki wariant krótki, czyli...."lajtowy". Trasa Ustrzyki Górne, Siwe Wierchy, Tarnica, Wołosate. Pierwotnie planowaliśmy Wołosate, Halicz Wołosate plus Tarnica ale ta pogoda!...
W lesie było nawet fajnie, wesoło zrobiło się po wyjściu na połoninę ;). Helena początkowo ze stoickim spokojem twierdziła, że jest spoko, że halny to dopiero duje ale jak kilka razy "zabuksowała" pod wiatr, to nabrała do wiatru szacunku :) Nawet mną. który masę ciała od Heli mam kilkakrtonie większą targnęło kilka razy dość poważnie :-)
I tu dziwna osobliwość się pojawiła. Okazało się, że im wyżej, tym ludniej!

Na przełęczy pod Tarnicą, gdzie zaliczyłem mały popas w syberyjskich warunkach stał
całkiem spory tłumek :-)

który rozrósł się do naprawdę sporego na samym szczycie
Chciałoby się powiedzieć, że tłumy niczym w sierpniu na Giewoncie
Skąd tyle ludzi w Bieszczadach, w środku zimy?! Na szczycie nawet ziomala z Chrzanowa spotkałem :)

Podczas zejścia, podobnie jak poprzedniego dnia, zaczęło się "coś" wyłaniać.
Wyłaniające się na sekundy widoczki przyprawiały tylko o żal, że widać tak mało
W dół ciągnęły niekończące się karawany. Momentami "wesołość" stojących niżej wzbudzał upadek, czy wręcz wypadnięcie za barierkę kogoś znajomego. Było bardzo ślisko na szczęście niezbyt stromo, tak że upadki były widowiskowe acz nie groźne :)


Już całkiem na dole, widoczność poprawiła się na tyle, że z nadzieją czekaliśmy dnia następnego, choć i ten był bardzo udany!

Ucieszeni  wylądowaliśmy zupełnie przypadkiem w Chacie Wędrowca....
I w dużym skrócie, było  rewelacyjnie! Nigdy wcześniej nie jadłem tak wyśmienitego omleta z jagodami, choć nie wiem czemu tu nazywał się naleśnik gigant, czy jakoś tak...
Nastrój "szczęśliwości" popsuł...  rachunek, a rabatów dla znajomych z FB nie mają :-/

7 komentarzy:

黄清华 Wong Ching Wah pisze...

Seriously, I don't mind doing this once before I die !

Anonimowy pisze...

Dwa ostanie zdjecia -rewelacyjne, ale tej pogody w gorach nie zazdroszcze!

...byłem i widziałem... jerzy-foto.blogspot.com pisze...

fajnie to wygląda na fotach ale sam kiedyś we wrześniu wylądowałem w tatrach w śniegu na czerwonych wierchach i powiem tak wolę góry latem! :-)

issa pisze...

Zdjęcia cudne ... I TEN OMLET Z JAGODAMI ... ACH ;) POZDRAWIAM

wkraj pisze...

Był taki film "Tylko dla orłow". Jakoś mi ten tytuł pasuje do Twojej relacji.

Ideas for English Adventure pisze...

warunki ekstremalne na chodzenie po górach, w taką pogodę bym się tam nie wybrała i wolę zdecydowanie oglądac Twoje zdjęcia :))

bradley pisze...

...Przesadzacie z tymi "orłami", ekstremami i w ogóle! Nie było tak źle, o czym zresztą świadczy ilość turystów i wycieczek szkolnych :-)
Przy niepogodzie góry i też smakują tylko inaczej. Moja koleżanka, przewodnik beskidzki, z którą zaczynałem swoją przygodę z górami twierdziła, że w góry należy chodzić przy każdej pogodzie, od siebie mogę dodać, żeby tylko było bezpiecznie i bez zbytecznego masochizmu. A co do zimy, to ktoś kiedyś powiedział, że jet tylko jedna rzecz lepsza od gór, góry zimą ale o tym w następnej części :-)