Wstyd się przyznać ale aż do teraz w Bieszczadach nie byłem!
Postanowiwszy naprawić ten KARDYNALNY BŁĄD, w mocnym (jak się wydawało składzie) wybraliśmy się w połowie października do Wetliny z zamiarem "przelecenia ile się da".
Po stosunkowo długiej, jak na nasze "małopolskie standardy" podróży "w góry" zakwaterowaliśmy się (dzięki nieocenionym naszym "marudom") w przesympatycznym pensjonacie Leśne Berdo w Przysłupie opodal Wetliny.
Nigdy tego nie robię ale tym razem nie odmówię sobie przyjemności zareklamowania tego miejsca. Tak w dużym skrócie:
- extra warunki w ustronnym i zacisznym miejscu, położonym "strategicznie" blisko pijalni alkoholowej
- super żarcie
- bardzo sympatyczna obsługa
- tu miałem napisać, że "stosunkowo" nie drogo ale nie napiszę , bo jeszcze ceny podniosą ;-)
Niestety zaraz po przyjeździe nastąpiło "spodziewane" załamanie pogody i atak zimy :-)
Dobrze, że z nami była Helena bo pewnie pierwszy dzień spędziłbym w knajpie, a tak zostałem "zmobilizowany" i choć ze wzgl. na warunki przeważył wariant "lajtowy", to zaliczyliśmy Połoninę Wetlińską.
Napisałbym, że było jak na zdjęciach ale... zdjęcia nie oddają tego rześkiego "urywającego łeb zefirka". Właściwie, to w ogóle, co zresztą widać widać było niewiele :-)
Na połoninie wersja "kolor"
... i cz-b
Na Smereku pogoda się unormowała na tyle, że "łeb urywało" non stop, a nie w porywach :-)
Kiedy zeszliśmy do granicy lasu zaczęło się "coś wyłaniać"
W lesie było już całkiem przyjemnie i można było bez obaw, że "odleci aparat" cyknąć kilka fotek :-)
Ogólnie pierwszy dzień był super!!! Bardzo udana, dostarczająca extra wrażeń wycieczka.
Tego samego zdania było zresztą sporo turystów. Na szlaku było gęsto!!!!
Helena trochę "marudziła", że krótka trasa i nie przekonywało ją nawet to, że może za warunki atmosferyczne może przyjąć współczynnik 1,5 :-) ale ogólnie była też zadowolona!
Postanowiwszy naprawić ten KARDYNALNY BŁĄD, w mocnym (jak się wydawało składzie) wybraliśmy się w połowie października do Wetliny z zamiarem "przelecenia ile się da".
Po stosunkowo długiej, jak na nasze "małopolskie standardy" podróży "w góry" zakwaterowaliśmy się (dzięki nieocenionym naszym "marudom") w przesympatycznym pensjonacie Leśne Berdo w Przysłupie opodal Wetliny.
Nigdy tego nie robię ale tym razem nie odmówię sobie przyjemności zareklamowania tego miejsca. Tak w dużym skrócie:
- extra warunki w ustronnym i zacisznym miejscu, położonym "strategicznie" blisko pijalni alkoholowej
- super żarcie
- bardzo sympatyczna obsługa
- tu miałem napisać, że "stosunkowo" nie drogo ale nie napiszę , bo jeszcze ceny podniosą ;-)
Niestety zaraz po przyjeździe nastąpiło "spodziewane" załamanie pogody i atak zimy :-)
Dobrze, że z nami była Helena bo pewnie pierwszy dzień spędziłbym w knajpie, a tak zostałem "zmobilizowany" i choć ze wzgl. na warunki przeważył wariant "lajtowy", to zaliczyliśmy Połoninę Wetlińską.
Napisałbym, że było jak na zdjęciach ale... zdjęcia nie oddają tego rześkiego "urywającego łeb zefirka". Właściwie, to w ogóle, co zresztą widać widać było niewiele :-)
Na połoninie wersja "kolor"
... i cz-b
Na Smereku pogoda się unormowała na tyle, że "łeb urywało" non stop, a nie w porywach :-)
Kiedy zeszliśmy do granicy lasu zaczęło się "coś wyłaniać"
W lesie było już całkiem przyjemnie i można było bez obaw, że "odleci aparat" cyknąć kilka fotek :-)
Ogólnie pierwszy dzień był super!!! Bardzo udana, dostarczająca extra wrażeń wycieczka.
Tego samego zdania było zresztą sporo turystów. Na szlaku było gęsto!!!!
Helena trochę "marudziła", że krótka trasa i nie przekonywało ją nawet to, że może za warunki atmosferyczne może przyjąć współczynnik 1,5 :-) ale ogólnie była też zadowolona!